Nie mogę spać, więc pomyślałam, że mogłabym przesłać Wam krótkie coś, co napisałam dzisiaj w drodze powrotnej z przystanku, na który odprowadzałam Kaśkę i K.
Gotowi? xD
- Kochasz mnie? - spytała patrząc na niego iskrzącymi się, pełnymi nadziei oczami. Ten jednak nie zareagował w żaden sposób. Jego tęczówki niemal natychmiastowo z ciepłych stałe się lodowate, puste. Nie rozumiała tej zmiany, jednak to właśnie jego oczy dały jej odpowiedź.
- A lubisz chociaż? - gdy wypowiedziała te słowa, w jej sercu powstało pęknięce, z którego zaczęła się sączyć krew. Poczuła, jakby ktoś przyłożył jej w żołądek.
- Akceptujesz? - ten cały czas milczał, patrząc na nią oczami trupa. Nie widziała w nich ani krzty życia. Gdzie się ono podziało?Rana w jej sercu zaczęła krwawić.
- A tolerujesz? - to puste milczenie ją zabijało. Przełknęła ślinę, a wraz z nią łzy. Spojrzała na ich palce złączone ze sobą. Nie były już ciepłe jak wcześniej, lecz lodowate.
Po chwili, kiedy już nie spodziewała się jakiejkolwiek odpowiedzi i miała zamiar odejść, usłyszała jego głos.
- Nie czuję do ciebie żadnego z tych uczuć. Dla mnie jesteś tylko zabawką, szmacianą lalką wypchaną watą. Nic nie wartą. - to mówiąc odszedł, pozostawiając wyrwę w sercu dziewczyny
Trochę smutno, ale musiałam to napisać...Sama nie wiem dlaczego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz