No więc tak...
Historia moja i K. Sama nie wiem o co w tym wszystkim chodzi. Czy jemu w ogóle na mnie zależy? Możliwe, że nie. Cały czas czuję, jakbym to ja musiała go zdobywać, jakby to była tylko moja inicjatywa. Bardzo prawdopodobne, że wszystko sobie ubzdurałam i te wszystkie rozmowy na PKP nic nie znaczyły. Te wspólne spacery, śmiech, żarty. Zdążył mnie w sobie rozkochać, a teraz co? W końcu komuś zaufałam i patrzcie co mi po tym zostało.
Co do C. to sytuacja między nami się zmienia. Zapisałam się na zajęcia dodatkowe i powoli przerabiamy zadania z matury ustnej. Za pierwszym razem był sztywny, zamyślony, zamknięty w swoim świecie, a teraz powoli się otwiera, zaczyna żartować więcej, martwi się o mnie. Jestem pewna jednakże, iż nic do niego nie czuję. Jest po prostu taką odskocznią od wszystkiego, wzorem faceta, z którym chciałabym spędzić resztę życia.
środa, 30 listopada 2016
wtorek, 8 listopada 2016
Co było i jest.
Jeju, trochę mnie tu nie było o.o
No więc...
Z K. tak jakby... jestem w dupie, łagodne rzecz ujmując.
Od akcji z sms'ami nie rozmawia ze mną tak, jak gadał wcześniej. Wszystko się pojebało do końca. Tak cholernie za nim tęsknię, że tego się nie da opisać. Najgorsze jednak już minęło, nie piszę tego na gorąco. Bolało, i to bardzo, ale powoli akceptuję to, co się dzieje. Nie mam wyjścia.
Próbując zapomnieć o K., napisałam do takiego jednego na dość popularnej stronie, gdzie spotykają się anonimy i pozwalają swoim myślom płynąć, kiedy nie mają się komu wygadać. Jeden chłopak bardzo mi przypadł do gustu samą jego opowieścią. No i... tak jakby piszemy.
No więc wracając do C., o którym pisałam wcześniej - chyba nastał mały przełom.
Mianowicie dzisiaj byłam na pobieraniu krwi do badań (medycyna pracy) no i tak jakby trochę zasłabłam, więc przesiedziałam cały dzień w internacie (spałam bite 3h). Postanowiłam jednak, że wybiorę się na dodatkowe z anglika, bo przecież co mi szkodzi. Wchodząc do klasy zobaczyłam wzrok C., który patrzył na mnie jak na ducha.
Jak to mniej więcej wyglądało:
"-Co ty tu robisz? Nie jesteś przypadkiem chora? - spytał, bacznie mnie obserwując.
- Nie. Byłam na pobieraniu krwi do badań. Kłuli mnie z trzy razy. - pokazałam rany.
- Myślałem, że coś ci się stało, dlatego cię nie było. Niestety dzisiaj muszę odwołać. Przepraszam. Mam sprawę ze ślusarzem, więc po obiedzie idę od razu na chatę.
- Spodziewałam się tego - zaśmiałam się.
- Na prawdę przepraszam. Ale z tobą wszystko w porządku? Może idź odpocząć. Nie chcę cię przeforsowywać, czy coś.
- Nie, na pewno wszystko w porządku.
- Idź się prześpij, dobrze?
- Dobrze.
- Do widzenia.
- Zmażę tylko tablicę.
- Dobrze.
- Do widzenia."
Ujęła mnie jego troska. Jest dobrym człowiekiem. Zależy mu na uczniach.
I tak oto prawie wsadzono mnie do trumny ;)
No i ostatni ewenement:
M.
Tak na prawdę to nie znam go dobrze. Poznałam go w zeszły weekend, gdy byłam w dość popularnym sklepie sieciowym. Pracuje tam na stanowisku kasjera. Nie może być starszy o więcej lat niż o rok. Pracuje weekendowo, wciąż się uczy.
To wszystko wiem z obserwacji i dedukcji (psycholka).
I teraz najlepsze.
Nie potrafiłam do niego powiedzieć co innego niż "Hej". Uśmiechnął się i spojrzał na mnie tymi niebieskimi oczami. Moje serce zaczęło galop. Adrenalina buchnęła niczym wulkan.
Następnego dnia mnie poznał. Uśmiechnął. Zabierając pieniądze musnął moją dłoń, to samo zrobił z rachunkiem i resztą. To było mocne. Dawno nie czułam czegoś takiego. Do K. byłam przyzwyczajona. Nie czułam takiego żaru i ściskania w żołądku. Może dobrze się stało, że mnie odrzucił. Może tak miało być?
Nie wiem jak miało być, jak będzie, wiem tylko jak jest. Jest do dupy, ale znośnie.
Ps. Chyba bierze mnie jakieś choróbsko.
No więc...
Z K. tak jakby... jestem w dupie, łagodne rzecz ujmując.
Od akcji z sms'ami nie rozmawia ze mną tak, jak gadał wcześniej. Wszystko się pojebało do końca. Tak cholernie za nim tęsknię, że tego się nie da opisać. Najgorsze jednak już minęło, nie piszę tego na gorąco. Bolało, i to bardzo, ale powoli akceptuję to, co się dzieje. Nie mam wyjścia.
Próbując zapomnieć o K., napisałam do takiego jednego na dość popularnej stronie, gdzie spotykają się anonimy i pozwalają swoim myślom płynąć, kiedy nie mają się komu wygadać. Jeden chłopak bardzo mi przypadł do gustu samą jego opowieścią. No i... tak jakby piszemy.
No więc wracając do C., o którym pisałam wcześniej - chyba nastał mały przełom.
Mianowicie dzisiaj byłam na pobieraniu krwi do badań (medycyna pracy) no i tak jakby trochę zasłabłam, więc przesiedziałam cały dzień w internacie (spałam bite 3h). Postanowiłam jednak, że wybiorę się na dodatkowe z anglika, bo przecież co mi szkodzi. Wchodząc do klasy zobaczyłam wzrok C., który patrzył na mnie jak na ducha.
Jak to mniej więcej wyglądało:
"-Co ty tu robisz? Nie jesteś przypadkiem chora? - spytał, bacznie mnie obserwując.
- Nie. Byłam na pobieraniu krwi do badań. Kłuli mnie z trzy razy. - pokazałam rany.
- Myślałem, że coś ci się stało, dlatego cię nie było. Niestety dzisiaj muszę odwołać. Przepraszam. Mam sprawę ze ślusarzem, więc po obiedzie idę od razu na chatę.
- Spodziewałam się tego - zaśmiałam się.
- Na prawdę przepraszam. Ale z tobą wszystko w porządku? Może idź odpocząć. Nie chcę cię przeforsowywać, czy coś.
- Nie, na pewno wszystko w porządku.
- Idź się prześpij, dobrze?
- Dobrze.
- Do widzenia.
- Zmażę tylko tablicę.
- Dobrze.
- Do widzenia."
Ujęła mnie jego troska. Jest dobrym człowiekiem. Zależy mu na uczniach.
I tak oto prawie wsadzono mnie do trumny ;)
No i ostatni ewenement:
M.
Tak na prawdę to nie znam go dobrze. Poznałam go w zeszły weekend, gdy byłam w dość popularnym sklepie sieciowym. Pracuje tam na stanowisku kasjera. Nie może być starszy o więcej lat niż o rok. Pracuje weekendowo, wciąż się uczy.
To wszystko wiem z obserwacji i dedukcji (psycholka).
I teraz najlepsze.
Nie potrafiłam do niego powiedzieć co innego niż "Hej". Uśmiechnął się i spojrzał na mnie tymi niebieskimi oczami. Moje serce zaczęło galop. Adrenalina buchnęła niczym wulkan.
Następnego dnia mnie poznał. Uśmiechnął. Zabierając pieniądze musnął moją dłoń, to samo zrobił z rachunkiem i resztą. To było mocne. Dawno nie czułam czegoś takiego. Do K. byłam przyzwyczajona. Nie czułam takiego żaru i ściskania w żołądku. Może dobrze się stało, że mnie odrzucił. Może tak miało być?
Nie wiem jak miało być, jak będzie, wiem tylko jak jest. Jest do dupy, ale znośnie.
Ps. Chyba bierze mnie jakieś choróbsko.
niedziela, 23 października 2016
Wyjaśnienie
W sprawie ostatniego przegrywu.... Wyjaśniło się ;)
Okazało się, że dopiero kilka dni później miałam odwagę do niego zagdać o tym, co napisałam. Przez dzień było ciężko, ale w końcu wieczorem się spotkaliśmy.
Wyjaśniłam mu sytuację. K. powiedział mi, że w sumie to on ma słabą pamięć i jest wyrozumiały ;)
Między nami jest ok, ja nie mam aż takich palpitacji serca na jego widok, a on przynajmniej wie jak to było... Jeez, ale byłam głupia.
Napiszę do niego za jakiś czas, a jak nie, to przecież w przyszłym tygodniu jest Halloween i w szkole będzie bal xD
Chyba wykorzystam tę okazję do zrobienia kroku.... Tym razem będę trzeźwa
^^
Tak poza K. to w moim życiu mało się dzieje. Znowu palę jak smok, chociaż ostatnio się chyba przetrułam, w szkole też nie jest najgorzej. W internacie za to zaczynam bardziej poznawać ludzi. Dopiero teraz się zorientowałam, że mieszkam już rok w tym przybytku i dopiero zaczynam ich ponawać... Gdzie ja byłam wcześniej??
Inna jeszcze sprawa mnie męczy. Kasia. Zaczęła ostatnio częściej gadać z taką jedną dziewczyną. Do tamtej nic nie mam, lubię ją, jednak boję się, że mi ją zabierze. Jestem trochę zaborcza, jednak wiem, że ani nie uwiążę jej przy sobie, ani nie zmuszę do tolerowania tylko mojej obecności. Jednak na prawdę boję się, że w pewnym momencie się obudzi i mi powie "Spierdalaj".
Okazało się, że dopiero kilka dni później miałam odwagę do niego zagdać o tym, co napisałam. Przez dzień było ciężko, ale w końcu wieczorem się spotkaliśmy.
Wyjaśniłam mu sytuację. K. powiedział mi, że w sumie to on ma słabą pamięć i jest wyrozumiały ;)
Między nami jest ok, ja nie mam aż takich palpitacji serca na jego widok, a on przynajmniej wie jak to było... Jeez, ale byłam głupia.
Napiszę do niego za jakiś czas, a jak nie, to przecież w przyszłym tygodniu jest Halloween i w szkole będzie bal xD
Chyba wykorzystam tę okazję do zrobienia kroku.... Tym razem będę trzeźwa
^^
Tak poza K. to w moim życiu mało się dzieje. Znowu palę jak smok, chociaż ostatnio się chyba przetrułam, w szkole też nie jest najgorzej. W internacie za to zaczynam bardziej poznawać ludzi. Dopiero teraz się zorientowałam, że mieszkam już rok w tym przybytku i dopiero zaczynam ich ponawać... Gdzie ja byłam wcześniej??
Inna jeszcze sprawa mnie męczy. Kasia. Zaczęła ostatnio częściej gadać z taką jedną dziewczyną. Do tamtej nic nie mam, lubię ją, jednak boję się, że mi ją zabierze. Jestem trochę zaborcza, jednak wiem, że ani nie uwiążę jej przy sobie, ani nie zmuszę do tolerowania tylko mojej obecności. Jednak na prawdę boję się, że w pewnym momencie się obudzi i mi powie "Spierdalaj".
sobota, 15 października 2016
Przegryw.
Wiecie jaki Nixie zrobiła ostatnio przegryw? Nie? To poczytajcie.
Otóż to.
W czwartek siedziałam sobie grzeczniutko w domu, uczyłam, bo w cholerę dużo tego jest. W pewnym momencie zadzwoniła koleżanka, której nie widziałam już ładne parę miesięcy i zaczęła nakłaniać do wyjścia. Niestety, ale się zgodziłam.
Mówię niestety, ponieważ jakieś sześć godzin wcześniej przyjechałam busem do domu. W drodze tak bardzo mi się nudziło, że pisałam do swojej przyjaciółki spamy. Ona też jeździ autobusem do domu, lecz ma drogę o wiele dłuższą niż ja i chciała spać.
Tylko dla żartów zasugerowałam, by dała mi numer do K. i wtedy dałabym jej spokój. Zgodziła się.
Nie napisałam jednak od razu. Bałam się. Na nieszczęście odwagi dodało mi wypite na usty żołądek piwo.
No i napisałam.
Tylko, że debilna ja nie chciałam mu powiedzieć kim jestem. No i jakoś tak wyszło. On nie miał kasy na koncie i chciał pisać na fb. Powiedziałam, że napiszę kiedy indziej, kiedy bd mógł mi odpisać.
Najlepsze jest to, że K. jest cwany i dowiedział się, że to ja....
Jaki macie najszybszy sposób na zapadnięcie się pod ziemię?
Otóż to.
W czwartek siedziałam sobie grzeczniutko w domu, uczyłam, bo w cholerę dużo tego jest. W pewnym momencie zadzwoniła koleżanka, której nie widziałam już ładne parę miesięcy i zaczęła nakłaniać do wyjścia. Niestety, ale się zgodziłam.
Mówię niestety, ponieważ jakieś sześć godzin wcześniej przyjechałam busem do domu. W drodze tak bardzo mi się nudziło, że pisałam do swojej przyjaciółki spamy. Ona też jeździ autobusem do domu, lecz ma drogę o wiele dłuższą niż ja i chciała spać.
Tylko dla żartów zasugerowałam, by dała mi numer do K. i wtedy dałabym jej spokój. Zgodziła się.
Nie napisałam jednak od razu. Bałam się. Na nieszczęście odwagi dodało mi wypite na usty żołądek piwo.
No i napisałam.
Tylko, że debilna ja nie chciałam mu powiedzieć kim jestem. No i jakoś tak wyszło. On nie miał kasy na koncie i chciał pisać na fb. Powiedziałam, że napiszę kiedy indziej, kiedy bd mógł mi odpisać.
Najlepsze jest to, że K. jest cwany i dowiedział się, że to ja....
Jaki macie najszybszy sposób na zapadnięcie się pod ziemię?
piątek, 7 października 2016
Dom?
W domu. Czy mogę rzec w końcu? Czuję jakbym wróciła do dawno zapomnianego miejsca, jakby koszmaru, który ledwo pamiętasz, bo wszystko przed oczami masz zamazane. Jak to jest, czuć się w domu tak nieswojo, że aż ciarki po plecach przechodzą?
Jedyne, co kiedykolwiek uważałam za dom, był mój pokój - biało-czerwone pomieszczenie, z tykającym zegarem, drewnianym łóżkiem, komputerem i szafą oraz szafką na książki i bibeloty. W tym pokoju spędziłam najwięcej czasu, w tym pokoju płakałam, śmiałam się, czytałam, oglądałam filmy i świrowałam w nocy, kiedy wydawało mi się, że duchy nawiedzają mój dom.
W tym pokoju tarłam usta po moim pierwszym pocałunku z chłopakiem.
Więc tak. W końcu wróciłam do domu, lecz nie do budynku. Do pomieszczenia.
Jedyne, co kiedykolwiek uważałam za dom, był mój pokój - biało-czerwone pomieszczenie, z tykającym zegarem, drewnianym łóżkiem, komputerem i szafą oraz szafką na książki i bibeloty. W tym pokoju spędziłam najwięcej czasu, w tym pokoju płakałam, śmiałam się, czytałam, oglądałam filmy i świrowałam w nocy, kiedy wydawało mi się, że duchy nawiedzają mój dom.
W tym pokoju tarłam usta po moim pierwszym pocałunku z chłopakiem.
Więc tak. W końcu wróciłam do domu, lecz nie do budynku. Do pomieszczenia.
Powrót
Pogoda nie nastraja. Znowu. I gdzie się podziała ta piękna złota jesień?
Poranna mgła była tak gęsta, że na dworze wyglądało jakby komuś rozlało się mleko.
Wracam dzisiaj do domu po miesiącu życia w internacie. Dziwnie się z tym czuję. Czy ojciec znowu się upije? Będzie krzyczał? A mama? Będzie chodzić i narzekać na cały świat?
Nie wiem.
I boję się, że na wszystkie pytania odpowiedź będzie twierdząca.
środa, 5 października 2016
Lepiej?
Dzisiaj jest lepiej. O wiele lepiej. Może to dlatego, że mam nową zabawkę (czyt. nowy telefon).
Na zewnątrz pogoda raczej nie jest nastrajająca na jakikolwiek ruch. Serio. Brak inwencji.
Dzisiaj szykuje się kartkówka z matmy o.o please help me !!!
K jest tski jak zawsze. Niedostępny.
Standard.
Nixie
poniedziałek, 3 października 2016
Wyrwana
Broń Boże zakochiwać się w chłopaku z klasy!
Nie dość, że kiedy to nie wyjdzie, albo okaże się iż on nie czuje tego samego co dajmy na to taka mała, zakochana po uszy Nixie, to mógłby się wywiązać problem.
Ah, dobra, chyba muszę skonczyć z tym użalaniem się nad sobą, bo nic dobrego z tego nigdy nie wynika. A jakby stwierdzić, że on nie jest dla mnie? A jakby w końcu zauważyć, że on nigdy nic do mnie nie poczuje?
Dzisiaj już ładne kilka razy zostałam gustownie zignorowana. Nawet nie wiecie jak to cholernie boli!!! Ile razy muszę się nieszczęśliwie zakochać, by moje durne, głupie, zasrane serce zrozumiało, że to jest tylko kręcenioe się w kółko? Beż żadnego pieprzonego, cholernego CELU.
Ile jeszcze mam nocy przepłakać? Ile jeszcze razy mam sobie wyobrażać że ktoś mnie obejmuje i zasypia za mną? No ile? Aż stanę się starą panną? Nie, dziękuję.
Jestem młoda i wiem, że całe życie przede mną. Mam kochanych przyjaciół i braci, którzy mnie wspierają. A jednak czuję w sobie dziwną tęsknotę, potrzebę, jakbym siłą została oddzielona od bliźniaka, którego nigdy nawet nie poznałam.
Nie rozumiem DLACZEGO się tak czuję. Czasem mam wrażenie, że nie należę do tego życia, że powinnam była już kiedyś umrzeć, ale jakimś cudem ocalałam, jednak to wyrwało ze mnie część duszy.
Właśnie tak się czuję. To mi chodzi po głowie. Tym się zadręczam.
Nixie
Nie dość, że kiedy to nie wyjdzie, albo okaże się iż on nie czuje tego samego co dajmy na to taka mała, zakochana po uszy Nixie, to mógłby się wywiązać problem.
Ah, dobra, chyba muszę skonczyć z tym użalaniem się nad sobą, bo nic dobrego z tego nigdy nie wynika. A jakby stwierdzić, że on nie jest dla mnie? A jakby w końcu zauważyć, że on nigdy nic do mnie nie poczuje?
Dzisiaj już ładne kilka razy zostałam gustownie zignorowana. Nawet nie wiecie jak to cholernie boli!!! Ile razy muszę się nieszczęśliwie zakochać, by moje durne, głupie, zasrane serce zrozumiało, że to jest tylko kręcenioe się w kółko? Beż żadnego pieprzonego, cholernego CELU.
Ile jeszcze mam nocy przepłakać? Ile jeszcze razy mam sobie wyobrażać że ktoś mnie obejmuje i zasypia za mną? No ile? Aż stanę się starą panną? Nie, dziękuję.
Jestem młoda i wiem, że całe życie przede mną. Mam kochanych przyjaciół i braci, którzy mnie wspierają. A jednak czuję w sobie dziwną tęsknotę, potrzebę, jakbym siłą została oddzielona od bliźniaka, którego nigdy nawet nie poznałam.
Nie rozumiem DLACZEGO się tak czuję. Czasem mam wrażenie, że nie należę do tego życia, że powinnam była już kiedyś umrzeć, ale jakimś cudem ocalałam, jednak to wyrwało ze mnie część duszy.
Właśnie tak się czuję. To mi chodzi po głowie. Tym się zadręczam.
Nixie
sobota, 1 października 2016
Miłość? Nie, nie szukam miłości.
Zastanawialiście się, dlaczego szukamy? Dlaczego rozglądamy się po całym świecie, wyciągając szyję do góry, by znaleźć osobę, która byłaby dla nas idealna? Dlaczego patrzymy najpierw na wady, dopiero później na zalety?
Czasem tych zalet w ogóle nie dostrzegamy, a czasami widzimy tylko je i nic więcej. Jak więc zrobić tak, by nie mieć na oczach klapek, ale również tzw. różowych okularów?
Tego nie wiem, sama szukam odpowiedzi na te pytania. Nurtują mnie one bowiem odkąd zrozumiałam, co tak na prawdę niesie ze sobą uczucie miłości do drugiego człowieka.
Ujmijmy to w ten sposób:
Człowiek jest istotą stadną, a chęć posiadania partnera i prokreacji jest wpisane w nasze geny. Jednak nie jesteśmy do końc zwierzętami. Czujemy, myślimy, przeżywamy, szukamy i dołujemy się. Wszystko po to, by ktoś, kto ma spędzić z nami resztę swojego i naszego życia był idealny.
Idealny. Co to do cholery ma znaczyć?
Dla mnie na przykład idealny znaczy:
mądry
miły
inteligentny
opiekuńczy
wyrozumiały
przystojny
No, to teraz przynajmniej wiem, że na pewno skończę jako stara panna ^^ PRzecież takiego faceta na Ziemi nie ma, nie będzie i nigdy nie było.
Dlatego dla tych nieszczęśliwie zakochanych:
Nie latajcie za jednym/jedną cały czas. Rozejrzyjcie się, czy nie ma wokoło Was kogoś, kto spełniałby chociaż 3 bądź 4 wymagania na Waszej liście i do roboty!
Bądźcie szczerzy, kochajcie całym sercem mimo wszystko.
Przecież tak mało czasu mamy.
"Śpieszcie się kochać ludzi - tak szybko odchodzą"
Dziękuję za uwagę i kłaniam się nisko.
Nixie
Czasem tych zalet w ogóle nie dostrzegamy, a czasami widzimy tylko je i nic więcej. Jak więc zrobić tak, by nie mieć na oczach klapek, ale również tzw. różowych okularów?
Tego nie wiem, sama szukam odpowiedzi na te pytania. Nurtują mnie one bowiem odkąd zrozumiałam, co tak na prawdę niesie ze sobą uczucie miłości do drugiego człowieka.
Ujmijmy to w ten sposób:
Człowiek jest istotą stadną, a chęć posiadania partnera i prokreacji jest wpisane w nasze geny. Jednak nie jesteśmy do końc zwierzętami. Czujemy, myślimy, przeżywamy, szukamy i dołujemy się. Wszystko po to, by ktoś, kto ma spędzić z nami resztę swojego i naszego życia był idealny.
Idealny. Co to do cholery ma znaczyć?
Dla mnie na przykład idealny znaczy:
mądry
miły
inteligentny
opiekuńczy
wyrozumiały
przystojny
No, to teraz przynajmniej wiem, że na pewno skończę jako stara panna ^^ PRzecież takiego faceta na Ziemi nie ma, nie będzie i nigdy nie było.
Dlatego dla tych nieszczęśliwie zakochanych:
Nie latajcie za jednym/jedną cały czas. Rozejrzyjcie się, czy nie ma wokoło Was kogoś, kto spełniałby chociaż 3 bądź 4 wymagania na Waszej liście i do roboty!
Bądźcie szczerzy, kochajcie całym sercem mimo wszystko.
Przecież tak mało czasu mamy.
"Śpieszcie się kochać ludzi - tak szybko odchodzą"
Dziękuję za uwagę i kłaniam się nisko.
Nixie
środa, 28 września 2016
Idiotka
Dzisiaj mam dość. Jest to taki dzień, w którym myślę o samobójstwie, o
poddaniu się. Jestem wkurzona na cały świat, siebie, swoje uczucia.
Idąc samotnie chodnikiem zastanawiam się, czy przypadkiem nie wskoczyć
pod auto.
To się może wydawać dziwne, ale u mnie to normalne.
Wydaje mi się, że to wszystko przychodzi falami. Raz jest zajebiście, raz tak jak dzisiaj. W tym czasie najbardziej pragnę, by K. przy mnie był, przytulił itd... Wystarczy mi jedno jego spojrzenie, ten jego krzywy uśmieszek, by zacząć promienieć. Rozjaśnia mi cały świat, pomaga dostrzec jego piękno.
Chyba się zakochuję.
Jednak wiem, że to nie takiej jak ja dziewczyny szuka.
Ale jestem idiotką -.-
To się może wydawać dziwne, ale u mnie to normalne.
Wydaje mi się, że to wszystko przychodzi falami. Raz jest zajebiście, raz tak jak dzisiaj. W tym czasie najbardziej pragnę, by K. przy mnie był, przytulił itd... Wystarczy mi jedno jego spojrzenie, ten jego krzywy uśmieszek, by zacząć promienieć. Rozjaśnia mi cały świat, pomaga dostrzec jego piękno.
Chyba się zakochuję.
Jednak wiem, że to nie takiej jak ja dziewczyny szuka.
Ale jestem idiotką -.-
wtorek, 27 września 2016
Podstęp
Na stołówce przy obiedzie spadł mi nóż - nic wielkiego. Wstałam, odniosłam go do okienka, wzięłam nowy, podeszłam do swojego stolika i usiadłam. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że kilka sekund po tym jak usiadłam z powrotem do stolika, usłyszałam brzdęk.
To K. upuścił swój nóż, więc - nic dziwnego - podszedł do okienka, potem wziął nowy widelec i wrócił. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że to wyglądało DOKŁADNIE TAK JAK JA TO ZROBIŁAM WCZEŚNIEJ. Nie wiem, ale mi się wydaje, że to przeznaczenie xD
No bo mógłby mu do jasnej ciasnej upaść WIDELEC!
Wietrzę podstęp xD
To K. upuścił swój nóż, więc - nic dziwnego - podszedł do okienka, potem wziął nowy widelec i wrócił. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że to wyglądało DOKŁADNIE TAK JAK JA TO ZROBIŁAM WCZEŚNIEJ. Nie wiem, ale mi się wydaje, że to przeznaczenie xD
No bo mógłby mu do jasnej ciasnej upaść WIDELEC!
Wietrzę podstęp xD
Matma
Powiem Wam coś - zadanie z matmy to koszmar o.o
Ze współlokatorką siedzimy nas nim od ponad godziny (jeden przykład) i nie możemy tego cholerstwa zrobić. I need a little help! xD
Może się wybiorę do K, który może ogarniać te tematy. No dobrze - nie jest tak że WCALE nie ogarniam, jednak z tym przykładem to TRAGEDIA.!!!!!!
Dzisiaj tym bardziej poczułam beznadzieję sytuacji, w której się znalazłam. Rozpaczałam w głowie dlatego, że uświadomiłam sobie, że on zasługuje na zgoła lepszą dziewczynę. Nie wiem, co mam na celu pisząc to, jednak muszę z siebie wyrzucić niektóre rzeczy.
On widzi, że go obserwuję. Wie, że coś jest nie tak... A ja jestem zbyt wielkim tchórzem, żeby mu to powiedzieć w twarz...
Ze współlokatorką siedzimy nas nim od ponad godziny (jeden przykład) i nie możemy tego cholerstwa zrobić. I need a little help! xD
Może się wybiorę do K, który może ogarniać te tematy. No dobrze - nie jest tak że WCALE nie ogarniam, jednak z tym przykładem to TRAGEDIA.!!!!!!
Dzisiaj tym bardziej poczułam beznadzieję sytuacji, w której się znalazłam. Rozpaczałam w głowie dlatego, że uświadomiłam sobie, że on zasługuje na zgoła lepszą dziewczynę. Nie wiem, co mam na celu pisząc to, jednak muszę z siebie wyrzucić niektóre rzeczy.
On widzi, że go obserwuję. Wie, że coś jest nie tak... A ja jestem zbyt wielkim tchórzem, żeby mu to powiedzieć w twarz...
poniedziałek, 26 września 2016
Confused
Dzisiejszy dzień był z goła dziwny. Stałam dzisiaj pod tablicą, pytana na środku klasy, ponieważ nie pisałam kartkówki. Tak się denerwowałam, że zapomniałam większości tego, czego się uczyłam, lecz udało mi się wybronić i dostałam 4 :D
Tak poza tym, to zastanawiam się nad swoim życiem. Nie rozumiem już sama siebie. Z jednej strony jest K. - wymarzony chłopak, a z drugiej jest C. - mężczyzna, którego nie mogę mieć. Dużo starszy, doświadczony i wgl. Mój najstarszy brat jest od niego młodszy! Pewnie jednak C. i tak nie interesuje się małolatami, więc po prostu go sobie daruję - mam przecież kogoś na wyciągnięcie ręki, a myślę o DOROSŁYM facecie. Gdzie tu logika?
C. to taki bad boy, a do takich zawsze miałam słabość.
W K. uwielbiam tę niewinność.
Może się to Wam wydać dość kontrowersyjne, ale taka już jestem. Nie chcę okrajać tej "opowieści" w cenzurę, bo to mijałoby się z celem, więc szczerze się przyznaję - coś w C mnie pociąga, lecz nie też czysto fizycznie. Bardziej odzwierciedla faceta, z którym mogłabym być, któremu mogłabym zaufać.
Może to ze mną jest coś nie tak?
A może jestem za stara do tego ciała?
Cholera go wie.
Tak poza tym, to zastanawiam się nad swoim życiem. Nie rozumiem już sama siebie. Z jednej strony jest K. - wymarzony chłopak, a z drugiej jest C. - mężczyzna, którego nie mogę mieć. Dużo starszy, doświadczony i wgl. Mój najstarszy brat jest od niego młodszy! Pewnie jednak C. i tak nie interesuje się małolatami, więc po prostu go sobie daruję - mam przecież kogoś na wyciągnięcie ręki, a myślę o DOROSŁYM facecie. Gdzie tu logika?
C. to taki bad boy, a do takich zawsze miałam słabość.
W K. uwielbiam tę niewinność.
Może się to Wam wydać dość kontrowersyjne, ale taka już jestem. Nie chcę okrajać tej "opowieści" w cenzurę, bo to mijałoby się z celem, więc szczerze się przyznaję - coś w C mnie pociąga, lecz nie też czysto fizycznie. Bardziej odzwierciedla faceta, z którym mogłabym być, któremu mogłabym zaufać.
Może to ze mną jest coś nie tak?
A może jestem za stara do tego ciała?
Cholera go wie.
sobota, 24 września 2016
Departament Więziennictwa
W Internacie jestem przez weekend praktycznie sama, bo wszyscy wyjechali, zostały tylko dziewczyny z ukrainy (ale rym^^). Ludzie musieli się zmyć, bo na ten czas przyjechali goście z Departamentu Więziennictwa. Jakkolwiek dziwnie to nie brzmi. Po prostu ludzie z więzienia (którzy teraz drą ryja na korytarzu); nie mam bladego pojęcia co oni tu robią, ale podobno coś na styl resocjalizacji.
Dobrze, koniec z tym o.o
Pisze posta tuż przed zabieraniem się do nauki z HiS'u, z którego mm sprawdzian w poniedziałek. Na domiar złego z Chorób i Pielęgnacji zwierząt (taki zawodowy przedmiot) muszę napisać kartkówkę, bo ostatnio już na wstępie zgłosiłam nieprzygotowanie. Jezu jestem tępą istotą, która wykorzystała np już na wstępie -.-
Tak poza tym, pogoda do dupy, bo raz ciepło, raz zimno. Tak bardzo chciałam deszcz i chmury, że kiedy je dostałam, od razu się przeziębiłam z powodu zbyt gwałtownego zachwiania temperatur.
Myślami często wracam do K. i moich głupich pragnień, jak np.:
- żeby był tu teraz ze mną
- uśmiechnął się
- przytulił
W ostatnim poście nie napisałam, że kiedy się żegnaliśmy miałam straszną ochotę pocałować go w policzek (dlaczego tego nie zrobiłam?), a sekundę później wpadłabym pod auto.
Czy to może być jakiś znak?
-.-
Dobrze, koniec z tym o.o
Pisze posta tuż przed zabieraniem się do nauki z HiS'u, z którego mm sprawdzian w poniedziałek. Na domiar złego z Chorób i Pielęgnacji zwierząt (taki zawodowy przedmiot) muszę napisać kartkówkę, bo ostatnio już na wstępie zgłosiłam nieprzygotowanie. Jezu jestem tępą istotą, która wykorzystała np już na wstępie -.-
Tak poza tym, pogoda do dupy, bo raz ciepło, raz zimno. Tak bardzo chciałam deszcz i chmury, że kiedy je dostałam, od razu się przeziębiłam z powodu zbyt gwałtownego zachwiania temperatur.
Myślami często wracam do K. i moich głupich pragnień, jak np.:
- żeby był tu teraz ze mną
- uśmiechnął się
- przytulił
W ostatnim poście nie napisałam, że kiedy się żegnaliśmy miałam straszną ochotę pocałować go w policzek (dlaczego tego nie zrobiłam?), a sekundę później wpadłabym pod auto.
Czy to może być jakiś znak?
-.-
piątek, 23 września 2016
Smuteczkowo
Nie mogę spać, więc pomyślałam, że mogłabym przesłać Wam krótkie coś, co napisałam dzisiaj w drodze powrotnej z przystanku, na który odprowadzałam Kaśkę i K.
Gotowi? xD
- Kochasz mnie? - spytała patrząc na niego iskrzącymi się, pełnymi nadziei oczami. Ten jednak nie zareagował w żaden sposób. Jego tęczówki niemal natychmiastowo z ciepłych stałe się lodowate, puste. Nie rozumiała tej zmiany, jednak to właśnie jego oczy dały jej odpowiedź.
- A lubisz chociaż? - gdy wypowiedziała te słowa, w jej sercu powstało pęknięce, z którego zaczęła się sączyć krew. Poczuła, jakby ktoś przyłożył jej w żołądek.
- Akceptujesz? - ten cały czas milczał, patrząc na nią oczami trupa. Nie widziała w nich ani krzty życia. Gdzie się ono podziało?Rana w jej sercu zaczęła krwawić.
- A tolerujesz? - to puste milczenie ją zabijało. Przełknęła ślinę, a wraz z nią łzy. Spojrzała na ich palce złączone ze sobą. Nie były już ciepłe jak wcześniej, lecz lodowate.
Po chwili, kiedy już nie spodziewała się jakiejkolwiek odpowiedzi i miała zamiar odejść, usłyszała jego głos.
- Nie czuję do ciebie żadnego z tych uczuć. Dla mnie jesteś tylko zabawką, szmacianą lalką wypchaną watą. Nic nie wartą. - to mówiąc odszedł, pozostawiając wyrwę w sercu dziewczyny
Trochę smutno, ale musiałam to napisać...Sama nie wiem dlaczego.
Gotowi? xD
- Kochasz mnie? - spytała patrząc na niego iskrzącymi się, pełnymi nadziei oczami. Ten jednak nie zareagował w żaden sposób. Jego tęczówki niemal natychmiastowo z ciepłych stałe się lodowate, puste. Nie rozumiała tej zmiany, jednak to właśnie jego oczy dały jej odpowiedź.
- A lubisz chociaż? - gdy wypowiedziała te słowa, w jej sercu powstało pęknięce, z którego zaczęła się sączyć krew. Poczuła, jakby ktoś przyłożył jej w żołądek.
- Akceptujesz? - ten cały czas milczał, patrząc na nią oczami trupa. Nie widziała w nich ani krzty życia. Gdzie się ono podziało?Rana w jej sercu zaczęła krwawić.
- A tolerujesz? - to puste milczenie ją zabijało. Przełknęła ślinę, a wraz z nią łzy. Spojrzała na ich palce złączone ze sobą. Nie były już ciepłe jak wcześniej, lecz lodowate.
Po chwili, kiedy już nie spodziewała się jakiejkolwiek odpowiedzi i miała zamiar odejść, usłyszała jego głos.
- Nie czuję do ciebie żadnego z tych uczuć. Dla mnie jesteś tylko zabawką, szmacianą lalką wypchaną watą. Nic nie wartą. - to mówiąc odszedł, pozostawiając wyrwę w sercu dziewczyny
Trochę smutno, ale musiałam to napisać...Sama nie wiem dlaczego.
Home, sweet home.
YeY, kiedy weszłam do pokoju Kasi myślałam, że Święta Bożego Narodzenia przyszły szybciej, mianowicie zastałam tam K., który siedział sobie spokojnie na łóżku i oglądał jakieś filmiki na yt. Byłam wniebowzięta, zaczęłam z nim gadać, oglądać itd. Było super :D
Jednak to nie na K. chcę się dzisiaj skupić.
Internat funkcjonuje w ten sposób, że jego mieszkańcy wyjeżdżają w każdy piątek, jednak mogą zostać np na 2 tyg, albo nawet miesiąc. Kilka uczniów wraca tylko na święta, gdyż mają za daleko do domu.
Ja akurat do tej grupy nie należę - mieszkam zaledwie 30 km od "domu".
Pewnie się zastanawiacie, dlaczego cudzysłów - otóż nie mam tam po co wracać. Ojciec jest alkoholikiem, matka częściowo upośledzona. Ocywiście nie jest tak, że w ogóle sobie nie daje rady, tylko po prostu zapomina różnych rzeczy, a kiedy sobie to uświadamia od razu się denerwuje. W efekcie są kłótnie.
Mam dość takiego życia, więc mieszkam praktycznie w Internacie. To tutaj jest mój Dom.
Ojej, ale się melodramatycznie zrobiło o.o
A tak zmieniając temat - mogę się o 100 zł założyć, że Wy też macie takiego nauczyciela, (lub nauczycielkę) którym jaracie się bo np:. jest przystojny, albo coś w ten deseń.
Ja też takiego mam - uczy angielskiego. Spoko gościu, który ma niesamowite poczucie humoru, potrafi wiele nauczyć. Nieraz na lekcjach z nim są zabawne akcje i na prawdę to chyba dzięki niemu aż tak pokochałam ten język.
Mówię o tym dlatego, że ostatnio miałam zły dzień, nie chciało mi się nic, pałałam apatią do każdego, lecz na lekcji coś się zmieniło i zaczęłam pracować, robić zadania, odpowiadać na jego pytania. Wiecie co mi powiedział?
"- Ty chyba masz jakieś ADHD, co?
- Tylko na lekcjach angielskiego - odpwiedziałam"
Czasem daje energii, czasem po prostu pozwala pogadać, może trochę zbyt prywatnie, ale uważam go za kogoś, kto zawsze jest by pomóc.
A jeszcze co do K. - mam nadzieję, że nie będę jednak musiała czekać do osiemdziesiątki ;)
Nixie.
Jednak to nie na K. chcę się dzisiaj skupić.
Internat funkcjonuje w ten sposób, że jego mieszkańcy wyjeżdżają w każdy piątek, jednak mogą zostać np na 2 tyg, albo nawet miesiąc. Kilka uczniów wraca tylko na święta, gdyż mają za daleko do domu.
Ja akurat do tej grupy nie należę - mieszkam zaledwie 30 km od "domu".
Pewnie się zastanawiacie, dlaczego cudzysłów - otóż nie mam tam po co wracać. Ojciec jest alkoholikiem, matka częściowo upośledzona. Ocywiście nie jest tak, że w ogóle sobie nie daje rady, tylko po prostu zapomina różnych rzeczy, a kiedy sobie to uświadamia od razu się denerwuje. W efekcie są kłótnie.
Mam dość takiego życia, więc mieszkam praktycznie w Internacie. To tutaj jest mój Dom.
Ojej, ale się melodramatycznie zrobiło o.o
A tak zmieniając temat - mogę się o 100 zł założyć, że Wy też macie takiego nauczyciela, (lub nauczycielkę) którym jaracie się bo np:. jest przystojny, albo coś w ten deseń.
Ja też takiego mam - uczy angielskiego. Spoko gościu, który ma niesamowite poczucie humoru, potrafi wiele nauczyć. Nieraz na lekcjach z nim są zabawne akcje i na prawdę to chyba dzięki niemu aż tak pokochałam ten język.
Mówię o tym dlatego, że ostatnio miałam zły dzień, nie chciało mi się nic, pałałam apatią do każdego, lecz na lekcji coś się zmieniło i zaczęłam pracować, robić zadania, odpowiadać na jego pytania. Wiecie co mi powiedział?
"- Ty chyba masz jakieś ADHD, co?
- Tylko na lekcjach angielskiego - odpwiedziałam"
Czasem daje energii, czasem po prostu pozwala pogadać, może trochę zbyt prywatnie, ale uważam go za kogoś, kto zawsze jest by pomóc.
A jeszcze co do K. - mam nadzieję, że nie będę jednak musiała czekać do osiemdziesiątki ;)
Nixie.
czwartek, 22 września 2016
Bzdety na początek.
No więc, od czego by tu zacząć...
No to pozwólcie, że się przedstawię. Mój pseudonim to Nix. Nie chcę podawać prawdziwego imienia, z powodów oczywistych - trochę się boję, bo to w sumie pierwszy blog, który będzie opisywał moje życie aż tak szczegółowo.
Mam 17 lat, chodzę do technikum. Jestem wrażliwą osobą, ale też i przesyconą cynizmem oraz arogancją. Boję się pająków, wysokości. Mój ulubiony kolor to fioletowy, niebieski i czarny. Kocham czytać książki, oglądać filmy i pomagać ludziom, a w szczególności zwierzętom.
Dobra, koniec tych bzdetów.
Piszę, bo potrzebuję kontroli (albo chociaż jej namiastki) nad moim życiem.
Na co dzień często się w sobie zamykam, więc trudno powiedzieć, czy jestem zła, czy po prostu załapałam doła.
Problem, który dzisiaj dał mi się we znaki, to oczywista rzecz w tym wieku - miłość, zauroczenie lub jakieś inne gówno, które mnie dopadło.
Powiem Wam jasno - jeśli myślicie, że nastoletnia miłość jest łatwa, to jesteście w błędzie. Z pewnością tak nie jest.
Razem ze mną do klasy chodzi około 25 osób, prawie wszystkie to dziewczyny. Chłopaków jest na prawdę niewiele - chyba z pięciu. Prawie wszyscy nawet przystojni, bardziej lub mniej inteligentni (tego wymaga zawód, który sobie wybraliśmy - weterynaria). Jeden z nich to przewodniczący klasy - K. Jest na prawdę przystojny, inteligentny, przy tym wrażliwy, pomocny, ma ogromną wiedzę praktyczną, bardzo dobrze się uczy. Jednak jest jeden szkopuł - cholernie nie obeznany w TYCH tematach. Chyba nie miał nawet dziewczyny. Jest bardzo nieśmiały. W pierwszej klasie mało co rozmawialiśmy, ale pod koniec mieliśmy w miarę dobry kontakt. Przez wakacje się przemęczyłam, ale w tym roku w ogóle nie zwraca na mnie uwagi. A ja sama nie zagadam - też się wstydzę.
Wychodzi na to, że zanim cokolwiek się wydarzy, będę musiała czekać do osiemdziesiątki o.o
Zauważmy, ze praktycznie razem mieszkamy - Szkoła z Internatem.
Ah, ale cóż - przynajmniej jak będę za nim latać przez 3 lata, będę wiedziała, czy to prawdziwa miłość. Taki kit mi przynajmniej wciskali...
No to pozwólcie, że się przedstawię. Mój pseudonim to Nix. Nie chcę podawać prawdziwego imienia, z powodów oczywistych - trochę się boję, bo to w sumie pierwszy blog, który będzie opisywał moje życie aż tak szczegółowo.
Mam 17 lat, chodzę do technikum. Jestem wrażliwą osobą, ale też i przesyconą cynizmem oraz arogancją. Boję się pająków, wysokości. Mój ulubiony kolor to fioletowy, niebieski i czarny. Kocham czytać książki, oglądać filmy i pomagać ludziom, a w szczególności zwierzętom.
Dobra, koniec tych bzdetów.
Piszę, bo potrzebuję kontroli (albo chociaż jej namiastki) nad moim życiem.
Na co dzień często się w sobie zamykam, więc trudno powiedzieć, czy jestem zła, czy po prostu załapałam doła.
Problem, który dzisiaj dał mi się we znaki, to oczywista rzecz w tym wieku - miłość, zauroczenie lub jakieś inne gówno, które mnie dopadło.
Powiem Wam jasno - jeśli myślicie, że nastoletnia miłość jest łatwa, to jesteście w błędzie. Z pewnością tak nie jest.
Razem ze mną do klasy chodzi około 25 osób, prawie wszystkie to dziewczyny. Chłopaków jest na prawdę niewiele - chyba z pięciu. Prawie wszyscy nawet przystojni, bardziej lub mniej inteligentni (tego wymaga zawód, który sobie wybraliśmy - weterynaria). Jeden z nich to przewodniczący klasy - K. Jest na prawdę przystojny, inteligentny, przy tym wrażliwy, pomocny, ma ogromną wiedzę praktyczną, bardzo dobrze się uczy. Jednak jest jeden szkopuł - cholernie nie obeznany w TYCH tematach. Chyba nie miał nawet dziewczyny. Jest bardzo nieśmiały. W pierwszej klasie mało co rozmawialiśmy, ale pod koniec mieliśmy w miarę dobry kontakt. Przez wakacje się przemęczyłam, ale w tym roku w ogóle nie zwraca na mnie uwagi. A ja sama nie zagadam - też się wstydzę.
Wychodzi na to, że zanim cokolwiek się wydarzy, będę musiała czekać do osiemdziesiątki o.o
Zauważmy, ze praktycznie razem mieszkamy - Szkoła z Internatem.
Ah, ale cóż - przynajmniej jak będę za nim latać przez 3 lata, będę wiedziała, czy to prawdziwa miłość. Taki kit mi przynajmniej wciskali...
Cześć :)
Założyłam tego bloga, żeby spisywać tutaj moje przeżycia, smutki, radości, opisywać świat takim, jakim go widzę. Czasem napiszę też jakiegoś Shota, którego akurat tego dnia napisałam.
Nie piszę tutaj dla popularności, albo żeby poużalać się na forum nad swoim życiem, tylko żeby dokumentować, katalogować, spisywać swoje myśli, które na ogół tworzą chaos.
Jeśli będziecie chcieli poczytać - zapraszam. Jednak w razie kiedy by Wam się nie spodobało - wiecie jak wygląda znaczek zamknięcia danej karty :)
Nie piszę tutaj dla popularności, albo żeby poużalać się na forum nad swoim życiem, tylko żeby dokumentować, katalogować, spisywać swoje myśli, które na ogół tworzą chaos.
Jeśli będziecie chcieli poczytać - zapraszam. Jednak w razie kiedy by Wam się nie spodobało - wiecie jak wygląda znaczek zamknięcia danej karty :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)