Jeju, trochę mnie tu nie było o.o
No więc...
Z K. tak jakby... jestem w dupie, łagodne rzecz ujmując.
Od akcji z sms'ami nie rozmawia ze mną tak, jak gadał wcześniej. Wszystko się pojebało do końca. Tak cholernie za nim tęsknię, że tego się nie da opisać. Najgorsze jednak już minęło, nie piszę tego na gorąco. Bolało, i to bardzo, ale powoli akceptuję to, co się dzieje. Nie mam wyjścia.
Próbując zapomnieć o K., napisałam do takiego jednego na dość popularnej stronie, gdzie spotykają się anonimy i pozwalają swoim myślom płynąć, kiedy nie mają się komu wygadać. Jeden chłopak bardzo mi przypadł do gustu samą jego opowieścią. No i... tak jakby piszemy.
No więc wracając do C., o którym pisałam wcześniej - chyba nastał mały przełom.
Mianowicie dzisiaj byłam na pobieraniu krwi do badań (medycyna pracy) no i tak jakby trochę zasłabłam, więc przesiedziałam cały dzień w internacie (spałam bite 3h). Postanowiłam jednak, że wybiorę się na dodatkowe z anglika, bo przecież co mi szkodzi. Wchodząc do klasy zobaczyłam wzrok C., który patrzył na mnie jak na ducha.
Jak to mniej więcej wyglądało:
"-Co ty tu robisz? Nie jesteś przypadkiem chora? - spytał, bacznie mnie obserwując.
- Nie. Byłam na pobieraniu krwi do badań. Kłuli mnie z trzy razy. - pokazałam rany.
- Myślałem, że coś ci się stało, dlatego cię nie było. Niestety dzisiaj muszę odwołać. Przepraszam. Mam sprawę ze ślusarzem, więc po obiedzie idę od razu na chatę.
- Spodziewałam się tego - zaśmiałam się.
- Na prawdę przepraszam. Ale z tobą wszystko w porządku? Może idź odpocząć. Nie chcę cię przeforsowywać, czy coś.
- Nie, na pewno wszystko w porządku.
- Idź się prześpij, dobrze?
- Dobrze.
- Do widzenia.
- Zmażę tylko tablicę.
- Dobrze.
- Do widzenia."
Ujęła mnie jego troska. Jest dobrym człowiekiem. Zależy mu na uczniach.
I tak oto prawie wsadzono mnie do trumny ;)
No i ostatni ewenement:
M.
Tak na prawdę to nie znam go dobrze. Poznałam go w zeszły weekend, gdy byłam w dość popularnym sklepie sieciowym. Pracuje tam na stanowisku kasjera. Nie może być starszy o więcej lat niż o rok. Pracuje weekendowo, wciąż się uczy.
To wszystko wiem z obserwacji i dedukcji (psycholka).
I teraz najlepsze.
Nie potrafiłam do niego powiedzieć co innego niż "Hej". Uśmiechnął się i spojrzał na mnie tymi niebieskimi oczami. Moje serce zaczęło galop. Adrenalina buchnęła niczym wulkan.
Następnego dnia mnie poznał. Uśmiechnął. Zabierając pieniądze musnął moją dłoń, to samo zrobił z rachunkiem i resztą. To było mocne. Dawno nie czułam czegoś takiego. Do K. byłam przyzwyczajona. Nie czułam takiego żaru i ściskania w żołądku. Może dobrze się stało, że mnie odrzucił. Może tak miało być?
Nie wiem jak miało być, jak będzie, wiem tylko jak jest. Jest do dupy, ale znośnie.
Ps. Chyba bierze mnie jakieś choróbsko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz