Patrzę na ten cholerny świat już osiemnasty rok życia. Patrzę i nie wierzę ile głupstw w tym czasie człowiek popełnia. Najgorsze chyba jest to, że niby uczymy się na nich, błędach. Te istoty jednak są przebiegłe. Mówisz sobie: "jak nie spróbuję, nie będę wiedzieć, czy miałem/am rację.
Gówno prawda.
Powiedzenie o rzecze jest jak najbardziej trafne.
Słyszałam też że nie nauczymy się dopóki sam błąd popełnimy kilka razy. To też jest prawda.
Nienawidzę tego. Tego, że cierpię. Tego że nie mam sił być silną. No bo po co? Przecież i tak wszyscy umrzemy. Więc po co się strać?
By nasze życie miało jakiś sens.
Ale skoro i tak będziemy gryźć ziemię?
Za każdym razem, kiedy pomyślę, że jest jest ok. Ustabilizowało się, burza odeszła i nagle... Bum! Pioruny wracają i dalej uprzykrzają wszystkim życie. Czy jestem po prostu zbyt słaba? Czy nigdy nie powinnam była się urodzić?
Ni cholery nie wiem.
Mam dość duszenia w sobie wszystkiego. Niby piszę wiersze, ale to gówno daje. Nie wiem nawet czy są dobre, czy nie. Nie ufam już sobie, swoim przeczuciom.
Wiem, że życie jest tylko jedno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz